O błogości i roztargnieniu prosta historia… Nierzadko zdarza się, że prowadzę dwie lub trzy lekcje jogi pod rząd. Często mam wrażenie, że ćwiczę jogę wyczynowo – o ile w ogóle można w ten sposób określić praktykowanie jogi. Po pierwszej lekcji jestem pełna energii i dobrego humoru – myślę sobie: „Świat należy do mnie!”. Po drugiej lekcji jestem zmęczona , trochę obolała, spragniona, często zachrypnięta od wydawania instrukcji – myślę sobie: ”Chyba oszalałam! Mam ponad czterdzieści lat i zachciało mi się zostać instruktorką jogi!” Po trzeciej lekcji osiągam stan trudny do wyrażenia słowami . Jeśli miałabym szukać najbliższego prawdzie odpowiednika, byłoby to słowo: „błogość”. Ciało jest posłuszne i elastyczne, umysł spokojny, każdy ruch sprężysty i stanowczy, spojrzenie w przyszłość jasne i pewne – myślę sobie wówczas: „Niech tak będzie! Wszystko tak właśnie ma być!” Takie myśli i odczucia towarzyszyły mi również po ostatnich zajęciach. Po za...
Posty
Wyświetlanie postów z lipiec, 2016